Phuket -
Chińska turystka złamała nogę po wypadku na parasailingu na plaży Karon.
Wiadomość stała się popularna w tajskich mediach społecznościowych w tym tygodniu po tym, jak strona „Luijeen” na Facebooku opublikowała jej historię pochodzącą pierwotnie z chińskich mediów, jak widać poniżej.
https://www.douyin.com/video/7340246270566567203
Turysta powiedział to 24 lutegoth pływała na parasailingu na plaży Karon, ale nie była w stanie kontrolować parasailingu, przez co uderzył on w ziemię. W wyniku zdarzenia złamała jej nogę. Operator parasailingu wezwał następnie służby ratunkowe. Turystka powiedziała, że czekała dwie godziny na przyjazd karetki na plażę z powodu korka.
Po przybyciu do szpitala czekała kolejne sześć godzin, aż przeniesiono ją do szpitala prywatnego, ponieważ w pierwszym szpitalu nie było wystarczającego sprzętu. Miała zaszytą nogę ze względu na uraz o długości około 15 centymetrów.
Chinka stwierdziła, że również jest rozczarowana operatorem parasailingu i zażądała odszkodowania w wysokości 200,000 XNUMX bahtów. Nie było jednak jasne, czy otrzymała jakiekolwiek odszkodowanie i w jakiej wysokości. Z doniesień wynika, że Chinka monitoruje sprawę i zamierza pozwać operatora paralotni.
Od tego czasu historia stała się popularna w chińskich mediach społecznościowych dzięki setkom tysięcy udostępnień i milionom wyświetleń, a urzędnicy z Phuket współpracują obecnie z turystką i jej tłumaczem, aby zapewnić porozumienie w sprawie odszkodowania za obrażenia, łącznie z odwiedzeniem turystki i osobiście przepraszając za incydent.
Kilku urzędników z Phuket odwiedziło przedmiotowego operatora parasailingu, którego nazwa została utajniona ze względu na toczące się dochodzenie, i potwierdziło, że operator działa legalnie, posiada odpowiednią licencję i spełnia inne wymogi prawne.
Operator, który twierdzi, że ma dziesięciu świadków, według doniesień obwinia wiatr za nagłą zmianę i spowodowanie wypadku oraz że wypadek nie nastąpił z jego winy, ale także „uczestniczy” w procesie mediacji i jest świadomy o turystycznych konsekwencjach wypadku.
Nie jest jasne, czy szpital lub pogotowie ratunkowe, których nazwiska również są w posiadaniu policji, poniosą jakiekolwiek konsekwencje w związku z rzekomym powolnym czasem reakcji i oczekiwaniem.